Chcę już na początku zaznaczyć, iż poza sobą, nie chcę nikomu niczego udowadniać. Jedynie chciałbym poznać swoje granice i być może, w miarę możliwości, spróbować je przesunąć, ale tylko po to, aby być lepszym niż byłem wczoraj. Nie porównuję się i nie stawiam siebie wyżej od innych. Także wszystkie zapisane tu przeze mnie słowa są wyłącznie moimi przemyśleniami i wnioskami. Biorę za nie pełną odpowiedzialność, jednak nie są one żadnym uniwersalnym ujęciem tematu. To wyłącznie osobiste, często intymne, myśli i spostrzeżenia. Mimo wszystko dzielę się nimi, ponieważ dotyczą biegania, które przecież poniekąd jest intymnym, każdego biegacza osobistym aktem, w tym moim.
Bieganie to myślenie. Nie istnieje poza intelektem. Odnoszę wrażenie, iż obie te czynności są w ciągłej interakcji, dopełniają się i wspierają. Nie funkcjonują osobno. Za każdym razem moje myśli biegną razem ze mną. Bywają różne i nie zawsze są głębokie. Częściej dotyczą błahych problemów, niż własnego jestestwa. Choć zwykle są przyziemne, to zajmują mnie za każdym razem. Determinuje je pośrednio także ilość przebiegniętych kilometrów. Przeobrażają się i zmieniają z narastającym zmęczeniem. Początkowo pozwalają nad sobą panować, układają się w logicznym porządku, do momentu, aż niestety przestaję mieć nad nimi kontrolę. Po czym przyspieszają i biegną własnym tempem, niekiedy poza moim zasięgiem.
Moje maratońskie doświadczenia są wszystkie podobne. Podczas każdego biegu mierzyłem się ze ścianą i dotychczas wygrywałem. Nie było to łatwe, za każdym razem powtarzałem sobie, że to ostatni raz. Niekiedy liczyłem kroki, innym razem próbowałem przemyśleć bieżące sprawy, rozwikłać w myślach aktualne problemy. Jeszcze w innym przypadku jedynie świadomość porażki mobilizowała mnie do osobistego zwycięstwa. Jednak w każdej z tych sytuacji w konsekwencji przekraczałem linię mety, a wtedy zwykle planuje się już kolejny bieg. W jednej chwili zapomina się o wszystkich z przed momentu trudnościach, jakby nigdy one nie istniały. Ich wspomnieniem pozostaje ewentualnie ból fizyczny, choć i on nie jest w stanie przyćmić osiągniętego szczęścia.
Zawsze wtedy u mnie pojawia się pytanie, co dalej? Muszę mieć określony cel i plan jego realizacji. Świadomość działania określa mój porządek i pomaga w nim wytrwać. Po zwycięstwie zwykle mam ochotę na więcej. Być może dlatego, że nigdy jeszcze z sobą nie przegrałem. Oczywiście ponosiłem pojedyncze porażki, jednak one są nie do uniknięcia. Wraz z wszystkimi zwycięstwami, szczególnie tymi na poziomie umysłu, są przewidywalną drogą każdego biegacza. I nie ma tu znaczenia biegowy staż, wszyscy borykamy się z tymi samymi problemami. Bez względu na wiek, doświadczenie i przebiegany dzienny kilometraż, mamy porównywalne kłopoty i biegowe pragnienia. Różnią nas jedynie konkretne cele.
Ultra running dotyczy wszystkich, choć dla każdego zaczyna się w nieco innym miejscu. To przede wszystkim sukcesywne pokonywanie własnych słabości. Mimo napotkanych porażek, to stawianie kolejnych biegowych kroków. Nawet jeśli tempo nie pozwala na konwersację z własnymi myślami, to warto się mu poddać, mimo wszelkich wątpliwość biec przed siebie.
Łukasz Pura, Run Easier
Dodaj komentarz